Czy warto robić noworoczne postanowienia?
Patrzę w kalendarz i widzę 28 grudnia – do końca roku 2013 zostało już tylko 3 dni. Nie chce się wierzyć, przecież początek roku pamiętam jakby to było wczoraj… Ale niestety nie jest. Nachodzą mnie refleksje jakie był miniony rok, tradycyjny bilans zysków i strat :). Nie było najgorzej, ale z pewnością kilka spraw, z perspektywy czasu, poprowadził bym inaczej, ale tak zawsze jest. I znów planuję zmiany, obiecuję sobie co zmienię w swoim postępowaniu, relacjach z ludźmi z bliższego i dalszego otoczenia. Wydaje mi się, że wiem co muszę zrobić by 2014 był bardziej satysfakcjonujący zapominając, że przecież wiele spraw nie zależy wyłącznie ode mnie, co oczywiście nie zwalnia mnie z obowiązku by dołożyć starań by było lepiej.
Mam już swoje postanowienia – w tym roku postanowiłem być większym realistą a zarazem i minimalistą. Wydaje mi się, że lepiej zrealizować mniej ambitny plan, ale w 100% niż ambitny „po łebkach” – wówczas znów byłbym zawiedziony 21 grudnia 2014 :), a tego chciałbym uniknąć. W tym roku postanowiłem przyjąć zasadę małych kroczków; jeśli uda mi się wytrwać w założonych postanowieniach przez cały rok, (dłużej niż w latach poprzednich, kiedy to w połowie stycznia, przytłoczony i zniechęcony nadmiarem obostrzeń jakie na siebie nałożyłem, poddawałem się) w przyszłorocznych postanowieniach dołożę znów kilka nowych – i tym sposobem w wieku 65 lat będę chodzącym ideałem :). Taki żarcik.
A tak już całkiem na poważnie oto jak stworzyłem moją listę:
- Wziąłem notes i podsumowałem w nim cały miniony rok, co mi się podobało a co definitywnie bym zmienił.
- Zastanowiłem się jakie zmiany w moim zachowaniu miałyby wpływ na niepowodzenia minionego roku.
- Punk po punkcie spisałem je, a następnie realnie oceniłem sytuację: na co znajdę czas, wolę i niestety, również pieniądze.
- Wybrałem te postanowienia, które wydały mi się najpilniejsze, które przyniosą widoczne rezultaty, ponieważ widzę jak wiele szkód wyrządziły w moim dotychczasowym życiu.
Ta metod ma szansę powodzenia, nie zakłada przenoszenia gór i może z tego powodu wydaje się osiągalna. Najważniejsze to nie unosić się ambicjami – nie o to tu chodzi. To nie egzamin, ani test, nie musicie nikomu, nawet sobie, niczego udowadniać.
Moja lista nie jest specjalnie odkrywcza, myślę, że wielu z Was stworzy podobne 🙂 :
- Przestanę marnować czas na zupełnie niepotrzebne czynności.
- Nie będę odkładał wszystkiego na jutro.
- Większą wagę będę przykładał do tego co je moja rodzina.
- Znajdę czas na aktywność fizyczną – rower, basen, siłownia zewnętrzna w pobliskim parku.
- Więcej czasu poświęcę mojej rodzinie (nie tylko tej najbliższej), np. będę planował wypady z siostrzeńcami – skate parki, place zabaw, kino.
- Nie będę zniechęcał się niepowodzeniami, tylko konsekwentnie będę realizował swoje postanowienia.
Życzę wszystkim powodzenia w spisywaniu własnych list, oraz dużo, dużo szczęścia w nadchodzącym roku 🙂 .
autor: Paweł Antkowiak